Oboje czuwamy
Każdej nocy oboje czuwamy
nic do siebie nie mówiąc i słysząc
jedynie bicie zegara:
ty jednak mnie widzisz
a ja ciebie nie
jakże to niesprawiedliwe!
Tak to nawet dzień stał się nocą.
I jedynie kukułka
znaczy godziny
swym śpiewem.
*
Jeszcze
Nie obraża cię
to moje codzienne grzeszenie:
ono jedynie mnie upokarza
upadla
wyniszcza
a ty nie możesz
nie czuć żalu.
*
Cóż myślisz
Cóż myślisz o mnie, o Panie?
Bardziej ze smutku płaczę niż ze strachu
w obliczu razów niezliczonych
gdy ciebie zawiodłem.
Ty zaś już wcześniej w ukryciu mi mówiłeś
to o czym dopiero po fakcie wiemy
że każda przewina zawiera już w sobie swój żal.
Ty przecież nigdy
nie możesz radować się karząc.
*
Także proch
Nawet poecie najdroższemu tobie
nie udało się wypowiedzieć prawdy:
iż rzeczy – jeżeli cofniesz swój oddech –
natychmiast w proch się obracają:
lecz nieskończonym jest proch
na skraju Nicości.
*
Choć jeden poeta
Choć jeden poeta niech będzie
w każdym klasztorze:
ktoś kto by opiewał
szaleństwa Boga.
Miasto bowiem nie zna już śpiewu
ulice hałas rozwrzeszczał
i nawet gdzie jeszcze
zdaje się przebywać cisza
panuje jedynie niema nieobecność.
Lecz przecież gdzieś
Ty musisz być, o Panie.
*
Powtarzam
Noc jest mym światłem i moją radością
prawdziwa wiara to nie znać Ciebie
wiem jedynie że Ty mnie znasz
uczyń mnie więc kim jestem.
*
Noc pierwsza
Pada i ciemna jest noc. Kohelecie.
Przyjacielu prawd wzniosłych,
wiem dlaczego się nie zabiłeś,
bo nawet umrzeć było marnością.
Zostało ci odmówionym poznanie
prawdziwego sensu dręczącej Nicości:
Nicości o której nie wiesz czy niczym jest
czy snem, widzeniem, powiewem, czy może
ciepłym tchnieniem życia.
Śmierć bowiem i życie nierozdzielnymi są.
Tak jest. Pod słońcem. Lecz ponad?
O Kohelecie.
*
Noc druga
Pada i jeszcze ciemniejszą stała się noc. Kohelecie.
Przyjacielu prawd wzniosłych,
nawet o sobie nie potrafisz powiedzieć
czy wiara i jaka
oświeca ci czy zaciemnia myśl.
Nie jesteś pewien żadnej z prawd,
gdyż słowa ogałacają.
Mniej jeszcze przydatnym ci Rozum:
nie jest on blaskiem który by rozjaśniał
przestrzenie zwątpienia: jest bowiem prawem
że Rozum zaprzecza sam sobie.
Wierzyć więc w co
O Kohelecie?
*
Noc trzecia
Przyjacielu prawd wzniosłych, Kohelecie.
już za twoich czasów zmęczone były słowa:
„na próżno – mówiłeś – człowiek ich używa”.
Nic nowego pod słońcem.
A mimo to: „Oka nigdy nie nasyci patrzenie,
ni ucha nie nasyci słuchanie...”
Próżnym jest więc i twoje mówienie?
„Słowa Koheleta”, in capite: czyli ciebie,
latarnio mądrości,
powolnie ogarniasz cały horyzont
czterech stron świata.
Lecz my, w świętym zgromadzeniu, mówimy
„Oto Słowo Boże” także o tobie.
Wzywając imienia Niewymownego
które sobą ogarnia także twoje słowo
co teraz się staje śpiewem zastygłym
niczym grobu milczenie:
imię naszego Boga
także Nicość wypełnia
O Kohelecie
*
Noc czwarta
Pomóż mi teraz zrozumieć, Kohelecie,
dlaczego nigdy nie wybiegasz nad słońce:
to rozum cię niewoli,
ów pierwszy całego świata Empiryk.
Czy o wierze mówisz tylko po to
by ukoić „maluczkich”? Lęk
by nie być osądzonym przez lud
nakazuje ci mieć się na baczności?
Niestety, bez samogłosek pozostaje dla ciebie
Ognisty Tetragram:
a ponad słońcem nie ma nikogo!
Wystarcza ci, dla twego zbawienia, gwarancja
owych „ha-Elohim” pogan,
istota twego wszechświata,
o Kohelecie.
Dawid Maria Turoldo (1916 – 1996) to ważna postać włoskiego kościoła i włoskiej literatury XX wieku. Był kapłanem katolickim i członkiem zgromadzenia Sług Maryi, cenionym kaznodzieją i płodnym poetą, zakonnikiem zaangażowanym w problemy świata i pisarzem, którego teksty do dnia dziesiejszego cieszą się wielką poczytnością. Przetłumaczone tu wiersze pochodzą z tomów Pieśni ostatnie (1991) i Moje noce z Koheletem (1992).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz